TRZY WAŻNE ROCZNICE - Pamiętajmy o Henryku Sławiku i Józsefie Antallu seniorze
2024. To rok, w którym obchodzimy aż trzy rocznice związane z życiem i działalnością dwóch „przyjaciół na śmierć i życie” – Henryka Sławika i Józsefa Antalla seniora. Pierwszy z nich 130 lat temu (1894) w Szerokiej na Śląsku przyszedł na świat, a 80 lat temu (1944) został zamordowany w niemieckim obozie zagłady Mauthausen – Gusen. Natomiast Antall równo 50 lat temu (1974) – mimo ogromnych zasług w okresie II wojny światowej wobec uchodźców nie tylko polskich – zmarł w Budapeszcie w zapomnieniu.
O tych niezwykłych postaciach Czytelnicy „Polonii Węgierskiej” dużo wiedzą. Mimo to jako autor książek, dokumentów filmowych i publikacji również na tych łamach o obu „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” – podzielę się kilkoma refleksjami i mniej znanymi faktami z ich bogatych biografii.
* * *
HENRYK SŁAWIK edukację zakończył na szkole podstawowej. Biednej, wielodzietnej rodziny nie było stać na jego dalszą edukację, a mimo to ten szeroczanin w 1920 roku podjął współpracę z „Gazetą Robotniczą”, organem prasowym śląskich socjalistów. Po dwóch następnych latach został jego redaktorem etatowym, a po sześciu – redaktorem naczelnym! Ten aktywny uczestnik trzech powstań śląskich o wyzwolenie tego regionu spod niemieckiego panowania i przyłączenie go do odrodzonej Polski pracę dziennikarza udanie łączył z działalnością polityczną i społeczną. W 1928 roku wszedł do ścisłego kierownictwa PPS Górnego Śląska, a w 1934 roku awansował do Rady Naczelnej PPS-u, jednocześnie pełniąc funkcję członka Rady Miejskiej Katowic, prezesa Syndykatu Dziennikarzy Polskich Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego i przez kilka lat kierując Stowarzyszeniem Kulturalno-Oświatowemu Młodzieży Robotniczej „Siła”. I jakby tego było mało, wiele uczynił w utworzenie Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych i Robotniczych Klubów Sportowych. Nie bez powodu tego genialnego samouka podczas wojennego pobytu na Węgrzech tytułowano … „Panem Doktorem”.
Jako były powstaniec, który walczył z Niemcami o powrót Śląska do macierzy, a także jako szef gazety odpowiedzialny za liczne publikacje, w tym autorskie, wskazujące na groźbę i niebezpieczeństwo dla „jego” Śląska ze strony rosnącego w siłę niemieckiego nacjonalizmu i faszyzmu wiedział, że we wrześniu 1939 roku nie powinien czekać na ludzi Hitlera w gabinecie naczelnego.
Jakąż inteligencją i wyczuciem politycznym wykazał się uchodźca Sławik, tworząc Komitet Obywatelski dla Spraw Uchodźców Polskich na Węgrzech. By uniknąć niepotrzebnych sporów politycznych zaprosił do współpracy przedstawicieli wszystkich najważniejszych partii okresu międzywojennego, co okazało się strzałem w dziesiątkę!
Wzorowo zaś opiekując się tysiącami rodaków-uchodźców nie zapomniał o współrodakach żydowskiego pochodzenia. Bez dyspozycji rządu RP na uchodźstwie już w styczniu 1940 roku przy pomocy głównie Józsefa Antalla, pełnomocnika rządu węgierskiego ds. uchodźców wojennych oraz polskich i węgierskich duchownych, którzy wystawiali Żydom metryki chrztu, organizował skazanym na zagładę nowe dokumenty tożsamości na nazwiska o typowo polskim brzmieniu.
Uważał, że potrzebującym – bez względu na grożące za to niebezpieczeństwo – trzeba podać rękę. Również jemu, wiedząc o niemal pewnej okupacji Węgier przez wojska Hitlera w marcu 1944 roku, Antall podał rękę, wyrabiając dla niego, żony Jadwigi i córki Krysi trzy wizy szwajcarskie. Sławik jednak nie skorzystał z możliwości wyjazdu z rodziną, gdyż uważał, że powierzonych jego opiece uchodźców nie może pozostawić samym sobie. Za to nadzwyczajne poczucie obowiązku zapłacił najwyższą cenę w niemieckim obozie zagłady na terytorium Austrii. Za postawę męża zapłaciła też aresztowaniem i zesłaniem do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück żona Jadwiga, a 14-letnia córka Krysia okupiła to wielomiesięczną tułaczką w okolicach Balatonu.
Podczas zbierania materiału do książki i filmu o Sławiku odnaleziona w kibucu pod Tel Awiwem Cipora Lewawi, jedna z mieszkanek słynnego sierocińca dzieci żydowskich w Vácu n/Dunajem, nazwała go „Boskim posłańcem”. Po pokazie w Izraelu w 2005 roku naszego, Marka Maldisa i mojego, filmu „Henryk Sławik. Polski Wallenberg” uratowany z holokaustu Samuel Willenberg powiedział: „To jest święta postać! Powtórzę: święta postać! To, czego dokonał ten Człowiek, wprost oszałamia! Tymczasem reklamuje się osoby, które przy Sławiku się nie umywają!”. Natomiast pracujący w Ziemi Świętej ks. prałat Grzegorz Pawłowski swą ocenę postawy i dokonań Sławika zrekapitulował stwierdzeniem: „Myślę, że Kościół się Nim zainteresuje i kiedyś trafi na ołtarze”.
Za zasługi w ratowaniu dzieci żydowskich i osób dorosłych z holokaustu został uhonorowany medalem YadVashem.
* * *
Węgierscy uczestnicy Wiosny Ludów gen. Józefa Bema nazwali „Ojczulkiem Bemem”. Taki też napis figuruje na jednym z najładniejszych pomników Budapesztu po stronie Budy, poświęconym polskiemu bohaterowi XIX-wiecznych walk Węgrów o wolność i niezależność narodową. Pięknie! Blisko sto lat później polscy uchodźcy wojenni jeszcze ładniej i też w sposób lapidarny ujęli działalność i postawę swego głównego węgierskiego opiekuna – Józsefa Antalla, mówiąc o nim: „Ojczulek Polaków”.
Pochodzący z herbowej i patriotycznej rodziny JÓZSEF ANTALL, prawnik, jako wysoki urzędnik ministerstwa spraw wewnętrznych uczulony był na los ludzi biednych, których po poniżającym dla „Budapesztu” układzie w Trianon (1921) na Węgrzech nie brakowało. Odegrał znaczącą rolę w stworzeniu tzw. Normy Egerskiej czyli reformy systemu opieki nad ubogimi, która w 1936 roku weszła w życie, obejmując cały kraj. Ten rys jego charakteru niewątpliwie pomógł mu w nawiązaniu bliskich relacji, które dość szybko zamieniły się w prawdziwą przyjaźń z przypadkowo i szczęśliwie spotkanym w obozie uchodźców pod Miskolcem Henrykiem Sławikiem w październiku 1939 roku.
Jakże różny obu status społeczny i odmienne sympatie polityczne nie przeszkodziły, by socjalista Ślązak podjął współpracę z prawicowym politykiem z węgierskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Połączyła ich zarówno potrzeba chwili, jak też stosunek do biedy i nieszczęścia drugiego człowieka, co potwierdzała ich przedwojenna aktywna działalność społeczna i polityczna..
Utworzony przy wielkiej pomocy Antalla Komitet Obywatelski ze Sławikiem jako jego prezesem szybko uzyskał akceptację rządu RP na uchodźstwie i – jak wiadomo – odegrał kluczową rolę w opiece nad naszymi rodakami. Nim do tego doszło warto przytoczyć relację/wspomnienie Antalla z jego spotkania z uchodźcami, nagrane przez filmowców z warszawskiej WFD niemal 30 lat po zakończeniu wojny:
„Sławik powiedział mi wtedy, że Polaków nie mogą zadowolić moje słowa. >Ta wojna nieprędko się skończy, ale my tę wojnę wygramy – podkreślił. - Musimy ją wygrać!” < Zaskoczyło mnie, że w takiej sytuacji znalazł się człowiek, który miał odwagę powiedzieć, mnie, węgierskiemu szefowi, że z naszej strony nie wszystko jest w porządku, że nasi chłopi w swej gościnności, po prostu, rozpijają Polaków, że tuczą ich jak indyki! Sławik dobitnie oświadczył, że Polakom trzeba dać pracę, że trzeba zorganizować nauczanie, a dla dzieci i młodzieży szkoły, aby w przyszłej Polsce byli przydatni (…) Zaproponowałem mu, by zebrał odpowiednich ludzi, którzy razem z nim pokierują sprawami Polaków, że znajdziemy jakąś formę urzędową, by to wszystko zrobić”.
Antall uznał, że Sławik przedstawił mu niemal gotową koncepcję działania urzędu, który powierzyły mu węgierskie władze, a on go tworzył. Zamiast do Francji, w której gen. Władysław Sikorski organizował nową armię polską, Sławik wsiadł do samochodu Antalla i panowie pojechali do Budapesztu. To był początek ich niezwykle owocnej współpracy na rzecz dziesiątek tysięcy polskich uchodźców i jednej z najbardziej niezwykłych przyjaźni męskich czasów wojny.
Długo można o niej pisać i mówić, ale nie można nie podkreślić, że po aresztowaniu obu przez gestapowców bity i katowany Sławik nie wydał Przyjaciela, dzięki czemu Antall przeżył. Czy można dokonać czegoś więcej?
Za zasługi w ratowaniu dzieci żydowskich i osób dorosłych z holokaustu został uhonorowany medalem YadVashem.
* * *
W wywiadzie dla „Wieści Polskich”, głównej gazety uchodźczej, Henryk Sławik 12 maja 1943 roku m.in. powiedział:
„Gdy stopy nasze dotkną świętej ziemi rodzinnej, wtedy wielu z nas popatrzy wstecz na gościnną ziemię węgierską, która przygarnęła nas tak serdecznie i żywiła przez tyle lat (…) Nie zapomnijmy o nich nigdy!”
To swoiste zobowiązanie staramy się wypełniać. W obecnym roku aż trzech rocznic, o których we wstępie, w lipcu w Szerokiej – Jastrzębiu-Zdroju, miejscu urodzenia Sławika, odbyła się podniosła uroczystość upamiętniająca życie i dokonania „Chłopaka z Szerokiej”, jak mawiała o nim córka Krystyna Sławik-Kutermak. Po Mszy św. w kościele, w którym 130 lat temu dopiero co urodzony Henio został ochrzczony, wszyscy licznie zgromadzeni uczestnicy z władzami miasta i duchownymi przenieśliśmy się na przykościelne zbocze z pomnikiem Bohatera. Wieńce, kwiaty, utwory muzyczne trzech narodów: polskiego, węgierskiego i żydowskiego, a przede wszystkim słowa, dużo słów o tym jakim był ojcem, głową rodziny, powstańcem, redaktorem, opiekunem współrodaków na Węgrzech, jak traktował obowiązek odpowiedzialności za współrodaków i to w warunkach wojennych bez względu na ich pochodzenie, wyznanie, wykształcenie. Uważał, że każdemu, kto jest w potrzebie należy pomóc. Bo Sławik – jak mawiała jego oddana sekretarka z Komitetu Obywatelskiego Stefania Pielok, Ślązaczka – dzielił ludzi tylko na dobrych i złych.
Ceremoniał wojskowy towarzyszył 19 września drugiej uroczystości w Warszawie przed pomnikiem Bohaterów trzech narodów, a więc następnego dnia po otwarciu przez Węgrów swej granicy przed uchodźcami z Polski w 1939 roku.
Od odsłonięcia pomnika Henryka Sławika i Józsefa Antalla w 2016 roku z inicjatywy Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Stowarzyszenia Henryk Sławik – Pamięć i Dzieło oraz Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie rokrocznie we wrześniu podtrzymujemy pamięć o przyjęciu przez Węgrów i ich opiece nad Polakami w czasie II wojny światowej. Podczas tego upamiętnienia mocno wybrzmiały trzy wspomniane wyżej rocznice.
Pod pomnikiem obu Bohaterów w Katowicach również zostały złożone kwiaty przez władze miasta i tamtejszy oddział IPN. Trzy rocznice patronowały też szkolnej uroczystości w Szkole Podstawowej nr 18 im. Henryka Sławika w Jastrzębiu-Zdroju – Szerokiej.
Autor materiału; Grzegorz Łubczyk – Wiceprezes Stowarzyszenia Henryk Sławik – Pamięć i Dzieło, Członek Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie, były ambasador w Wegrzech.